wtorek, 14 lipca 2015

Kolorowa Wiedźma i bałagan

Witajcie kochane dzieci - powiedział inżynier marzeń dziecięcych siadając na swoim fotelu przy parapecie pyknął kilka baniek mydlanych ze swojej fajki niezapominajki i zadumał się straszliwie. Mała pyzowata dziewczynka pociągnęła go za nogawkę, zwracając na siebie uwagę i zapytała .
 -O czym będzie dzisiejsza bajka ?
- O bałaganie, pomieszaniu z poplątaniem o chaosie i o tym co drzemie w szafach czyli strachy zza szafy
- OOO czy Ciocia wiedźma sobie z tym poradziła ?
- To dość osobliwe pytanie jesteście gotowi? Ok więc zaczynam swoją historię


Był upalny wieczór kiedy to Margot wraz ze mną siedziała w kuchni i popijała herbatę malinową. JA czytałem jakiś bajkowy przewodnik biur podróży gdzie opisywana była praca animatora czasu wolnego w nadmorskim kurorcie. Nagle Wiedźma poderwała się i stwierdziła
- Inżynierze!
- ile razy mam Ci powtarzać mam na imię Kuba !!
- Dobrze, dobrze słuchaj trzeba zrobić porządek w mojej pracowni bo tam się zrobił bałagan!
- Sam się zrobił?
- A no sam sam ! No dobra, no może trochę mu pomogłam tak czy inaczej musisz mi pomóc
- że teraz w tej chwili ? Co cię do jasnej pogody ugryzło- wiecie czasami dorośli tak mają że nagmatwają sobie w życiu zrobią bałagan a później nie umieją go sami posprzątać. Dlatego ja wierny uczeń i przyjaciel wiedźmy ze zrezygnowaniem pokiwałem tylko głową i słuchałem dalej jej wywodu.
-Nic po prostu nie ma jak się ruszyć w pracowni nawet na hamaku gdzie czasami śpię są graty
-Eh no dobra to co idziemy? idź po jakieś miksturki szczotki zmiotki i ściereczki... czuję się jak Twoja służąca ewentualnie  sprzątaczka na etacie - sarknąłem gdyż sytuacja mnie zupełnie zaskoczyła
- Przepraszam,  jutro zrobię Ci obiad jaki będziesz chciał- powiedziała skruszona wiedźma
- to chcę pyry i schabowego
- Ok - powiedziała wiedźma i zniknęła w schowku na miotły. Moi drodzy ja nie wiem co to za czasów dzieciństwa wiedzmy był za ustrój ale to co zastaliśmy w jej gabinecie - pracowni to  był istny koszmar.Niektórzy mówią że wygląd kobiecej pracowni odzwierciedla jej charakter lub też jak kto wli umysł... Wiecie zacząłem się poważnie zastanawiać nad zmianą mentora jak zobaczyłem TO- Mówię wam. Na podłodze sterty naczyń, szmatek , pierdolników gadżecików bubli, notatek książek. Wszedłem  tam na palcach przeskakując niczym Piotruś Pan pomiędzy stertą materiałów a pudłem ze śrubkami. Po co jej to ? nie wiem mnie nie pytajcie - Mówiłem dość konspiracyjnym szeptem, gdy podnosiłem się z fotela by lepiej dzieciakom zobrazować ten bałagan. Chodziłem po pokoju na palcach i rysowałem na niby to co było w gabinecie- pracowni wiedźmy.

- Panie inżynierze ! to jest straszne  ale z niej bałaganiara
- Nie nazwałbym jej  bałaganiarą a Artystką z chaotycznym umysłem- Poprawiłem jedną z dziewczynek, która to z niesmakiem  mlaskała i kręciła głową.
- Skoro już macie jakieś wyobrażenie o tym i owym i o tamtym siamtym to ja wrócę do mojej opowieści

Dzieci pokiwały głowami i słuchały z zaciekawieniem opowieści o bałaganie

No więc kiedy wiedźma przebrana w strój roboczy z gumowymi rękawiczkami, wiadrem na śmieci i torbami na zbędne rzeczy wkroczyła do gabinetu krzyknęła przeraźliwie. Pozwólcie że nie prztoczę wstyd mi tych epitetów. Weszła do pokoju i widziałem w jej oczach chęć rezygnacji no ale trzeba było to ogarnąć więc nic nie mówiąc zacząołem wynosić do przedpokoju wszystkie graty z podłogi, Słuchajcie co tam było, 5 walizek z czego każda z czymś innym lub pusta, bo to coś było gdzieś a Margot nie wiedziała gdzie. Później były stosy ksiąg  z zaklęciami, rachunkowych i nie tylko.  Ale kiedy uprzątneliśmy podłogę czas był na stół projektowy oraz blat sekretarzyka gdzie trzymała "ważne  notatki". Wodę do mycia podłogi zmieniała 3 razy  i tak zeszło nam się do około 1 w  nocy. Wiedźma nie mogla znaleść sobie całą noc miejsca, łaziła po parterze nie mogła zasnąć, zasneła około 7 tylko po to bym, Mógł ją obudzić o 9  i zagonić do sprzątania. Niewyspana Wiedźma to marudna wiedźma, tak wiec najpiew kawa, wiadomo trzeba było jej dać tą kawę bo zrzędziła jak stara ropucha! No i śniadanie, bez niego każdy nawet ktoś taki jak wiedźma  nie może jeść śniadania. Kiedy już się dobudziła na tyle by funkcjonować, poszliśmy do gabinetu, na początek wzięliśmy się za segregację na stole projektowym. A jak to w rzeczywistości wyglądało?  No cóż wiedzma wzieła i zrzuciła wszystko na ziemię. Ja w tym czasie układałem papierki na jednej kupce ,  ołówki i przybory do malowania pędzle  farby na 2 kupce , bibeloty takie jak biżuteria  ksiazki i figurki na trzeciej kupce lub do kosza. Czwarta kupka to byly rzeczy do prania, ale nie nie brudne majciochy czy skarpeciochy bo to zawsze jest prane co piątek( ja co czwartek robię pranie a Margot co Piątek ) to były stroje, dla szczudlarzy , kostiumy teatralne, stroje dla gimnastyków maski weneckie i czego dusza zapragnie. Wiedżma w tym momencie usiadła i się rozpłakała. Dosłownie jak mała dziewczynka, kazda kobieta podobno musi sobie czasem popłakać ja nie wnikam. Wstawiłem w tym czasie obiad i pranie, kiedy się już uspokoiła, weszla do kuchni i zaparzyła sobie kolejną kawę.

- Rany Julek  jaka ze mnie bublara ! ja nie wiem skąd to się wszystko tam tak nagromadziło
- To dopiero początek nie zapominaj o skrzyni projektowej oraz o kąciku warsztatowym. tam dopiero zalęgło się chochlików.
- Ty mi nic nie mów, bo w przedpokoju nie ma jak się ruszyć tyle jest gratów.
- A to moja wina? gdybyś po każdym zleceniu robiła pożądek nie bylo by problemu a tak to masz Ci los. Ile tam tak gruntownie nie sprzątałaś ?
- A cicho być! Chodź wracamy pułki już wyschły
- Czemu nie użyjesz magii do sprzątania?
- Ponieważ ona tylko zamiecie kurz pod dywan, ukryje nie doskonałości  by nie kuły w oko
- tak robisz za każdym razem gdy Twoja mama nas odwiedza?
- Tak mój uczniu niestety tak i chociaż masz te swoje 14 lat to już dobrze kombinujesz*

Wróciliśmy, niestety samo nic się nie zrobiło wiec trzeba było poukładać na pułkach, ksiazki , pudełeczka, albumy projektowe, wszystko to co było potrzebne wiedźmie zawsze pod reką. Na stole warsztatowym, rozsypały się balony... Ilości  3 tysięcy sztuk.. Możecie wiedzieć ile to jest, Wiedźma poszła po walizkę, a ja zacząłem je segregować. Chwila odprężenia, odpaliłem radio i słuchałem jakiejś melancholijnej nuty. Najpierw  z jednej strony poszły  girlandy 5 calowe i zwykłe 5 calówki, później 10 calówki i serca, następnie na tapecie miałem 360  oraz 160 później spiralki a na końcu 260. Później okazało się że są jeszcze w komodzie balony nie odpakowane, wiec tam je też zostawiłem , dokładając do nich , czesciowo zapakowane balony. Akurat tą część pracy lubię  wiec jak Wiedźma krzątała się po kuchni w szykowaniu obiadu , zmajstrowałem z balonów statek, syrenkę i samochodzik.

Tu zrobiłem chwilę przerwy w opowieści wyciągnąłem balony do modelowania i zmajstrowałem dzieciakom statek. By się pochwalić, cóż pomimo tego że jestem już dorosły a przynajmniej tak mi się wydaje lubię czasem dokuczać moim małym przyjaciołom. Wiecie to jest ta chwila kiedy robisz coś z balonów co nie wygląda jak statek a jak coś bliżej nie określonego i nagle szat prast jest żaglówka. Ach te pełne podziwu oczy dzieci.
-Ale jak pan to zrobił - to pytanie zawsze mnie zastanawia kiedy pada,przecież dzieci widziały jak  więc czemu pytają?
- Oh słodka tajemnica to co wrócimy do bajki?

- taaaak - odparły gromkim głosem i rozsiadly się wygodniej na pufach a ja pykałem moją bańkową fajkę

Kiedy Margot wróciła, zaczęliśmy sprzątać parapet, na nim było akurat mało bibelotów, wiecie  świeczki 2 ksiazki trochę kwiatów, no ale to trzeba było wziąć i zdjąć umyć okna i ramy okienne, zmienić firanki i zasłony, poprzyczepiać motylei muszelki, odkurzyć łapacz snów i dzwoneczki. I tak zeszło nam do obiadu. Byłem głodny jak wilk wiec zjadłem i poprosiłem o dokładkę, w tym czasie skończyło się prać pranie, Wiedźma poszła wywiesić to wszystko co było w pralce na podwórku. JA zaś natomiast zabralem się za ścieranie kurzu i segregację pudełek z " bibelotami" tak więc pod stołem czyli w konciku gospodarczym znajdowały się 2 pudła  jedno z narzędziami, sróbkami łańcuchami, iglami  i wszystkim tym co bylo potrzebne  do pracy, a w drugim zaś poukładałem materiały, kolorami... zastanawiało mnie po co tyle falbanek i koronek... później się okazało że pomyliłem materiały z firankami... No bo to oczywiste jest że my faceci się na tym nie znamy. Wiedźma wróciła z pralni gdzie prały się następne fatałaszki i zaczęła się śmiać, gdy zobaczyła że pomyliłem firanki z materiałami.Przynajmniej na tyle udało mi się rozluźnić sytuację, widziałem że ona sama nie mogła znaleźć sobie miejsca nie wiedziała od czego zacząć aż mi się jej żal robiło. Nastał wieczór a my byliśmy w połowie, oczywiście znikneło wiele bubli , duzo rzeczy wylądowało w koszu inne w piwnicy ale nadal zostały do posprzątania komoda z papierami i sofa gdzie czaiły się strachy z za szafy. Czyli stare projekty, niedokończone myśli. Opadła na hamak i nie miała siły się podnieść, w sumie tak naprawdę i mnie się nie chciało. Dlatego odpuściłem ruszanie strachów z za szafy  na nie przyszedł czas następnego dnia...

Następnego  dnia Wiedźma spała do południa i była tak poirytowana że schodziłem jej z drogi. tak minął jeden dzień, jeden  później drugi. dopiero trzeciego dnia weszła sama do swojego gabinetu i zaczęła odkurzać przebierać książki. Ogólnie, doszła do wniosku że do pewnych decyzji takich jak właśnie sprzątanie trzeba dorosnąć. Dorosnąć  do tego by pozbyć się starych projektów, starych  fotografii  i wielu wspomnień. Z jednej strony ją podziwiam bo zamknęła się w tym swoim kolorowym świecie projektów z drugiej strony stanęła twarzą w twarz ze strachami zza szafy.

- A kim są te strachy zza szafy?
- To już opowieść na inną bajkę
- No proszę proszę powiedz nam
- To marzenia przed którymi się ucieka, lub które obrastają w kurz, czasami to są niedokończone historie lub zbędne rzeczy. Czasami sentymentalne notatki i wielkie Plany. My dorośli czasami bałaganimy w swoim własnym życiu tak jak dzieci w pokoju. Dlatego musimy dorosnąć do pewnych decyzji oraz czynów. Samo sprzątanie  było dosłowne jak i metaforyczne, zresztą z nami nigdy nic nie wiadomo.- Zadumałem się strasznie i myślami powędrowałem do mojej przyjaciółki która, czekała na mnie z obiecanym obiadem. Ach te Schabowe !!

* Inżynier Marzeń dziecięcych- postać fikcyjna  nie mam dziecka jednak na potrzeby bajki stworzona jakiś czas temu.


niedziela, 5 lipca 2015

Pierwsze Koty za Płoty

Witaj strudzony wędrowcze

Skoro już dotarłeś tu to pozwól że się przedstawię na imię mi Margot i jestem Kolorową Wiedźmą. Z zawodu jestem animatorem czasu wolnego, kuglarzem, cyrkowcem baloniarzem oraz bajkopisarzem . Można mnie nazwać inżynierem marzeń dziecięcych a na moim Blogu znajdziesz dużo :

- śmiechu i radości
-trochę bajkowego życia
-szczyptę twórczości
-mnóstwo balonowych wariacji
- filmiki o tym i owym ale i o tam tym
a reszta się zobaczy.

Ciężko jest pisać o tym co się będzie tu działo ale jakem wiedźma z krwi i kości obiecuję że będzie kolorowo. A teraz życzę wam samych szczęsliwości i czekajcie wypatrujcie a już niebawem nowości bo jak szaleć to szaleć do woli